Przejdź do treści

Abramowskiego

„Abramka”

Abramowskiego to kolejna „sławna” ulica, ale tym razem nie tylko z powodu specyficznego, nazwijmy to, folkloru i oczywistych, wyraźnie sygnalizowanych sympatii sportowych. Tym co wyróżnia tę wąską, 500-metrową uliczkę jest, paradoksalnie, jej „zaplecze”. Przez dekady znajdowały się tam tak zwane katakumby czyli biegnący w dużej mierze poniżej poziomu ulicy pasaż kilkuset murowanych komórek zbudowanych jeszcze w latach 50, służących głównie do przechowywania węgla. Powstał on w miejscu wyburzonych oficyn i budynków gospodarczych na tyłach domów po południowej stronie. Do tego rowu prowadziło kilkoro schodów, a przejście wyłożone było trylinką.

Opis ten brzmi niewinnie i nie oddaje klimatu, jaki tam panował. Jeszcze w latach 80. specyficzne otoczenie ściągało twórców z pobliskiej filmówki, tam też powstał teledysk do jednego z przebojów grupy Maanam. W ostatnich latach miejsce było już potwornie zaniedbane. Tylko kilkadziesiąt komórek pozostawało w użytku, część robiła za składowiska wszelkiego rodzaju odpadów albo meliny. Wraz z ulokowanymi tam starymi kontenerami na śmieci i grubą warstwą rozjeżdżonego błota tworzyło to iście apokaliptyczny krajobraz. Można się też domyślić, że nie było zbyt bezpiecznie.

Integralną częścią tego obszaru były ogródki. Część znajdowała się tradycyjnie w miejscu podwórek, jednak wiele z nich usadowionych było niejako „na dachu” komórek, od których osłonięte były ażurowymi, ceglanymi murkami. Kiedy byłam tam wiosną i latem 2016 roku, wiele z nich stanowiło przyjemny kontrast dla umiejscowionego poniżej obrazu nędzy i rozpaczy.

Szkoda nam tych ogródków i tego nam brakuje. Tutaj kto ma te ogródki i jeszcze im pozostały, to korzystamy z tego po sąsiedzku, ale tamtych już nie mamy.

mieszkanka

Oczywiście część stanowiła wyraz pomysłowości i zaradności, posiadając na wyposażeniu fragmenty drzwi, krzesła szkolne, ławki miejskie i płytę paździerzową w najróżniejszych formach i postaciach, ale w innych widać było nowoczesne altany, murowane grille i przystrzyżone trawniczki.

A przede wszystkim kwitło tam życie. Z wielu stron dobiegał gwar rozmów, śmiechy i zapach pieczonych kiełbasek. Widać było, że lokatorzy cenią sobie tę przestrzeń na powietrzu, gdzie można spokojnie się zrelaksować, mimo nieco zaniedbanego otoczenia.

Niemniej katakumby straszyły coraz bardziej, nie były funkcjonalne i źle wpływały na odbiór całej przestrzeni. Miasto postanowiło się ich pozbyć. W miejscu zburzonych i zasypanych komórek zdecydowano się  utworzyć wyłożony kostką, oświetlony pasaż z małą architekturą i niską zielenią. By zachować pamięć miejsca, alejkę poprowadzono, różnicując poziomy, a na jednym odcinku odbudowano około 20 komórek, a raczej coś na kształt ich atrap.

Na plus zdecydowanie. My tu mieliśmy katakumby. Tam były szczury, menele się zbierali. A tak to wiesz, czyściej jest zdecydowanie. Można się przejść na spacer.

mieszkanka

Sfotografowałam to miejsce zaraz przed rozpoczęciem inwestycji, by mieć pamiątkę, zatem z kronikarskiego obowiązku wypadało wrócić po jej zakończeniu. Realizacja projektu była doskonałym pretekstem, by podpytać też mieszkańców o wrażenia. Moje były co najmniej mieszane.

Wizualnie nie jest źle, pojeździć rowerem czy coś, no ale niestety ogródki były o wiele lepsze. Tutaj jest wszystko puste. Tutaj mam dwoje dzieci, które wychowały się w tych komórach, biegały, bawiły się, sama się bawiłam, bo ja tu mieszkam od urodzenia. Brakuje nam tego. Ta przestrzeń została ogołocona z krzaków, z drzew, ile drzew poszło, tej przyrody naszej. To jest wszystko beton.

mieszkanka

Faktycznie, miejsce jest dużo bardziej schludne i przyjazne, jest równy chodnik i trochę ławek, ale estetycznie znowu wykonano tu jakiś dziwny rozkrok. Dziwaczne konstrukcje nawiązujące formą do zasypanych komórek są czytelne tylko dla osób, które wiedzą, jak ta przestrzeń wyglądała kiedyś, a same w sobie nie stanowią żadnej wartości dodanej dla krajobrazu, podobnie jak ażurowe nadbudówki. Natomiast kuriozum stanowią miniaturowe, atrapy komóreczek, na które składa się w zasadzie szereg ładnie pomalowanych, ślepych drzwi zaryglowanych i zamkniętych kłódką. Ani to ładne, ani funkcjonalne, ale można powiedzieć, ze „zachowano pamięć miejsca”.

Od góry narzucona decyzja pani Zdanowskiej i koniec.

mieszkanka, zapytana o konsultowanie zmian

Poważną zmianą o wymiarze praktycznym, jaka wiązała się z przebudową, jest przeniesienie śmietników i pomieszczeń gospodarczych, z których korzystali lokatorzy. Teraz zostały one umiejscowione przy samych kamienicach i odgrodzone od nowego pasażu niewysokim płotem. Zatem pod samymi oknami wylądowały kolorowe, nowoczesne kontenery oraz gustowne blaszane budy. Zarówno te baraki, jaki i nowe szare murki z nibykomórkami pokryte są już kibicowskim graffiti i pokrewnymi, wulgarnymi napisami.

Zobacz, pani, jaki tu, przepraszam, burdello. Kiedyś to stamtąd zbierali, teraz śmietniki są tutaj, każdy wyrzuca co chce. (…) Śmietniki tu pod oknami, okna blisko, latem to śmierdzi, kiedyś to były tam dalej.

mieszkaniec

więcej zdjęć z tego miejsca