Przejdź do treści

Zachodnia 68

wygon na „ścianie płaczu”

„Łódzka ściana płaczu” – taka nazwa przylgnęła do ulicy Zachodniej, która swoje żałosne oblicze zawdzięcza wyburzeniom, które miały miejsce w czasach PRL-u, by ze stosunkowo wąskiej, gęsto zabudowanej uliczki uczynić arterię komunikacyjną osi północ-południe. Współcześnie jest to jedno z najmniej przyjaznych miejsc w centrum miasta. Biegnące prostopadle Próchnika, Więckowskiego czy Zamenhofa może są potwornie zaniedbane, jednak odpowiednia dawka wyobraźni pozwala przywołać minione piękno śródmiejskich kamienic, za których fasadami nadal nierzadko kryją się przytulne podwórka.

Te budynki miały być rozbierane już. (…) Tu byli w lutym z urzędu miasta i mówili „za dwa miesiące będzie rozbiórka”. A tu już minęło pół roku i nic się nie dzieje. (…) No, akurat tam mamy ten… Jak akurat jakaś burza czy coś, to by się mogło zawalić. Ale na razie tak stoi.

stróż

Tutaj pozbyto się nawet tego – tkanka miejska została bezlitośnie anihilowana na odcinku kilku czy kilkunastu metrów (fronty kamienic po wschodniej stronie znajdowały się mniej więcej w miejscu, gdzie obecnie biegną tory tramwajowe) i pozostawiona w takim kształcie, bez jakiegokolwiek planu na zagojenie tej ogromnej rany. Efektem jest krajobraz pełen ślepych ścian, dziwnie bezpańskich oficyn i wygonów pełniących rolę dzikich parkingów.

Jedna z takich wyjątkowo przykrych wyrw znajduje się między numerem 70 a 66a. Wyszczerbione, urywające się nagle ceglane ściany z resztkami kolorowych tapet, drzwi prowadzące donikąd, a wszystko ogrodzone wysokim drewnianym płotem – to krajobraz iście postapokaliptyczny. Nie bez powodu, kiedy opublikowałam w internecie te fotografie wykonane w 2015 roku, przy jednej z nich pojawiły się komentarze porównujące do kadrów Waltera Geneweina.

Mamy tam taki kamping i tam sobie mieszkamy w nim. Bo to i koparki, i takie różne narzędzia mają, piły, nie piły, różne rzeczy.

stróż

Kiedy wracam tam w lipcu 2021 roku, obrazu rozpaczy dopełnia fakt, że pusty wcześniej plac, należący do miasta, został wydzierżawiony jednej z firm budowlanych pracujących w centrum jako zaplecze techniczne. Co oznacza, że obecnie przy jednym z głównych ciągów komunikacyjnych miasta znajduje się po prostu śmietnik i gruzowisko, którego pilnuje sympatyczny stróż mający za kwaterę przyczepę kempingową Niewiadów 126N, ustawioną zaraz przy częściowo wyburzonej kamienicy.

Przedstawiciel (jak sam mówi) najprawdopodobniej największego wykonawcy w ramach rewitalizacji obszarowej nie widzi w tym problemu. Poproszony o spotkanie nie wyraża zgody na rejestrację rozmowy ani wymienianie z imienia i nazwiska. Firma wybrała to miejsce ze względu na dogodną lokalizację, pozwalającą na sprawny dojazd na teren rozległych inwestycji (m.in. na Próchnika, Kilińskiego, Jaracza), a po ich zakończeniu doprowadzi je do stanu pierwotnego. Spodziewam się szybkiego powrotu dziadoparkingu.