Przejdź do treści

Kilińskiego 127

kamienica z jerzykiem

Kilińskiego 127 to najsmutniejsza odsłona historii o losach łódzkich kamienic. Kiedy piszę ten tekst, w listopadzie 2021 roku, właśnie trwają prace rozbiórkowe. Nie stanowi to zaskoczenia, jednak trudno nie zapłakać nad kolejnym kawałeczkiem naszego dziedzictwa odchodzącym w niebyt. Teraz to tylko ohydna skorupa, strasząca i stwarzająca zagrożenie na jednym z centralnych skrzyżowań miasta, mimo to na fasadzie nadal można dostrzec resztki detalu, jakim kiedyś zachwycała, m.in. w postaci pilastrów czy trójkątnych naczółków tworzących obramienia okienne.

Nabywca nieruchomości zobowiązany będzie do przeprowadzenia remontu budynku, o którym mowa pkt 1, z dopuszczeniem wymiany jego elementów konstrukcyjnych na nowe oraz w oparciu o uzgodnienia dokonane z Miejskim Konserwatorem Zabytków w Łodzi i zakończenia tego remontu w terminie do 60 miesięcy od dnia zawarcia umowy przenoszącej własność tych nieruchomości.

fragment treści przetargu miejskiego

Kamienica stanowiła ostatni ślad „starej” łódzkiej zabudowy na tym narożniku. W 2015 roku zniknął parterowy domek spod numeru 129, po którym został malowniczy ślad na szczytowej ścianie. Okolica była sukcesywnie czyszczona pod budowę osiedla deweloperskiego, jakie cały czas się tutaj rozrasta, a także kompleksu biurowego, który pojawi się w jego sąsiedztwie. W 2017 roku miasto ogłosiło przetarg na działki od numeru 125 do 133. Teren był opisany jako niezabudowany, z wyjątkiem właśnie rzeczonej kamienicy, która dla przyszłego inwestora musiała stanowić pewne utrapienie, jako że widniała w gminnej ewidencji zabytków.

Już wtedy budynek znajdował się w tragicznym stanie. Od lat był wyłączony z użytkowania, w marcu 2015 zawaleniu uległy stropy. Powybijane okna zabite zostały płytami (ale tylko te na parterze, wyższe kondygnacje straszyły dziurami), przejście bramne zamurowane i w zasadzie zabarykadowane, co uwieczniłam akurat na fotografii. Front pokrył się stemplami chroniącymi zapewne pieszych przed osypującymi się fragmentami elewacji. Od dłuższego czasu kamienica służyła jedynie za nośnik wyjątkowego muralu zdobiącego szczytową ścianę, stanowiącego barwny akcent tego dość ponurego skrzyżowania.

Po przyjeździe Bordalo do Łodzi wzięliśmy się za poszukiwanie surowców. Dwa dni spędziliśmy w firmie Remondis i MPO Łódź. Wśród sterty śmieci szukaliśmy odpowiednich elementów. Wybraliśmy blisko dziesięć 800-litrowych kontenerów, 20 zderzaków do samochodu, fragmenty karoserii, liny, plastikowe kosze i niezliczoną ilość mniejszych plastikowych elementów.

Justyna Bienia, Fundacja Urban Forms

Ogromne ptaszysko, które niby przysiadło w miejscu, gdzie jeszcze niedawno znajdował się dach sąsiedniego domu, to jerzyk – zagrożony wyginięciem miejski gatunek. W ramach działań Fundacji Urban Forms stworzył go Bordalo II, portugalski artysta zaangażowany w problemy środowiska naturalnego. Dopiero kiedy podejdziemy bliżej, zobaczymy, że „mural” jest tak naprawdę trójwymiarowy, a jego budulcem są śmieci. Sposób montażu tej instalacji zadecydował o wyborze budynku, który nie może być zamieszkały.

Los budynku mnie frapował. Przetarg miejski mówił o obowiązku odbudowy przez inwestora, przedstawiciele Fundacji Urban Forms wspominali o planowanym na 2020 rok wyburzeniu. W trakcie realizacji tego projektu, w drugiej połowie 2021 roku nadal stał, choć wyglądał dość osobliwie, stercząc samotnie otoczony placem budowy i otoczony kolorowym płotem. Nie zdążyłam skontaktować się z przedstawicielem firmy Echo, kiedy zagadka rozwiązała się sama, niestety w najgorszy możliwy sposób. A może to lepiej, niech się robi wielkomiejsko?