Przejdź do treści

Nowomiejska

zaułki

Nowomiejska jest jedną z łódzkich ulic brutalnie doświadczonych przez historię, co znajduje odbicie w jej obliczu po dziś dzień. Podobnie jak równoległa Wschodnia, której numeracja zaczyna się nietypowo od numeru piątego, sąsiadowała bezpośrednio z gettem żydowskim. Tętniąca życiem, gęsto zabudowana kamienicami i sklepikami, które ciągnęły się aż do skrzyżowania z ul. Podrzeczną, a dziś urywają się dziwnie po dwustu metrach, ustępując parkowej zieleni. To „wykastrowanie” jest zapewne jednym z powodów, dla których współcześnie nie ma ona swojego charakteru i, podobnie jak plac Wolności oraz początkowe fragmenty odchodzących od niego ulic, coraz bardziej wyludnia się i niszczeje.

Nie doświadczymy tutaj klasycznej, pierzejowej zabudowy, znanej tak dobrze z sąsiadujących ulic. Mnie Nowomiejska zawsze kojarzyła się z tymi zaułkami pod numerem 7, 8 i 12, które nadawały specyficzną dynamikę, wypełnione lokalami usługowymi, a z czasem też kolejnymi muralami. Kiedy jednak sięgniemy pamięcią wstecz kilka lat (lub wspomożemy się osią czasu na Street View), dojdziemy zapewne do wniosku, że nie było to zbyt szczęśliwe miejsce do prowadzenia biznesu – szyldy i witryny zmieniały się dość często, a w ostatnich latach w miejsce zamkniętych lokali coraz częściej nie pojawiały się już nowe.

Zabudowali nas totalnie tu, mieliśmy mieć parking udostępniony, no niestety zrobili to, co zrobili, pod dwunastym mamy po prostu totalne zaplecze budowlane z syfem, kiłą i mogiłą, nie proponuję tam wchodzić, bo od razu jest odruch wymiotny. Była otwarta brama i wszyscy, którzy tu są, mieszkańcy, po prostu korzystają, póki zakazu nie ma. (…) Była otwarta, patrzę, że sąsiad jeden i drugi parkuje. (…) Tam, jak sobie idą pijoczki, to sobie idą tam dalej.

mieszkanka

Kiedy pojawiłam się tu z aparatem w 2016 roku, wstępu pod numer 7 strzegła siatka i zamknięta brama, ale dobrze widoczne były jeszcze szyldy zamkniętego lombardu, zegarmistrza czy kaletnika. Niestety, równie wyraźnie było widać ślady szabru, pożarów i pozabijane okna. Jednak numer 12 nadal zapraszała fikuśnie ozdobiona, kolorowa fasada, chociaż całość prezentowała się dość przygnębiająco i schyłkowo.

Stanąłem na chwilę i już odjeżdżam. (…) Wszędzie parkingi płatne są, także ludzie zobaczyli, że jest otwarte, no to… Przecież w Łodzi nie ma gdzie zaparkować, taka jest prawda.

przygodny użytkownik parkingu

Kolejne lata przyniosły jedynie dalszą degradację przestrzeni. W kontraście do nowej nawierzchni, przyjazne niegdyś zaułki straszą pustymi witrynami, wybitymi dziurami i okropnym smrodem. Numer 7 zarósł w głębi całkowicie, chociaż to może lepiej, bo roślinność przykrywa nieco walącą się skorupę kamienicy, wyprutą i zdewastowaną przez złomiarzy i bezdomnych. Bardziej frontowa część z kolei służy za dziki parking, m.in. mieszkańcom, którzy zostali go pozbawieni przez pobliskie prace budowlane, częściowo robotnikom, a także przypadkowym osobom, które najwyraźniej wolą cuchnący, upstrzony kupami, ale darmowy wygon od płatnych miejsc parkingowych przy jezdni. Zapewne robi to doskonałe wrażenie na turystach chcących obejrzeć słynny mural z łasiczkami ROA.

Lokali wolnych to jest masa (…) W prywatnych kamienicach, tam gdzie się pytałem, to chcieli jakieś chore pieniądze, natomiast te lokale, które stoją od miasta, to są takie procedury, że się odechciewa. Bo muszą być. Nie można wynająć od razu, bezprzetargowo, tylko jeden przetarg, jeżeli nikt nie wybierze tego lokalu, to musi być drugi przetarg i dopiero potem. Pisałem do pana dyrektora, do Urzędu Miasta i taką dostałem odpowiedź. Że dopiero po dwóch nieudanych przetargach, ja się ewentualnie mogę starać. (…)Bo ja tu jestem 40 lat. Byłem 37 lat na placu Wolności na I piętrze, potem 4 lata tam, no i dwa miesiące tutaj.

zegarmistrz

Pod numerem 8 nie ma już ani jednego czynnego zakładu, dwunastka służy za zaplecze techniczne dla budowy mieszczącej się na rogu Północnej. Najwyraźniej właściciele nie chcieli tak łatwo rezygnować z prowadzenia swoich biznesów, bo płot ustawiony jest w taki sposób, żeby umożliwić dostęp do lokali od frontu, a klientów naprowadzają strzałki. A raczej naprowadzały, bo kiedy jestem na miejscu w sierpniu 2021 roku, wygląda na to, że część z nich przeniosła się w najbliższą okolicę, zanim ostatecznie splajtowała. Teraz wszystkie lokale są już puste, dzięki czemu mogły zostać zaanektowane przez firmę budowlaną, która zaadaptowała ich wnętrza na pomieszczenia służbowe.

W najgorszym stanie jest z pewnością kamienica prywatna, ale te miejskie też nie świecą przykładem. Pozostaje mieć nadzieję, że na fali rewitalizacji i ten fragment miasta doczeka się na swoją kolej, zanim będzie jeszcze co ratować.

więcej zdjęć z tego miejsca