Przejdź do treści

Wróblewskiego

famuły

Łódź, miasto robotnicze, rozwijająca się najprężniej w XIX wieku, wiele ze swojego kształtu zawdzięcza przemysłowcom, którzy rozwijali tutaj swoje przemysłowe imperia. I nie chodzi tylko o postindustrialne przestrzenie czy fabrykanckie wille i pałace, które spotyka dzisiaj różny los. Równie istotne były osiedla robotnicze, które powstawały przy wielu kompleksach fabrycznych. Do tych najbardziej znanych należą chyba Księży Młyn i famuły przy Ogrodowej, ale tego typu założenia można spotkać w całym mieście. Są one dla mnie szczególnie ciekawe z kilku powodów.

Szczerze? Na chuja jest. Kamienice się walą, ulica jest jaka jest. Nie ma sensu w ogóle tu łazić. Musimy płacić czynsze i tak dalej i nic się nie dzieje. Lipa. Dokładnie lipa. Jeszcze troszeczkę i się tu rozpierdzieli wszystko.

mieszkaniec

Z pewnością noszą w sobie pamięć i tożsamość miejsca. Przez dziesięciolecia los ich mieszkańców związany był ściśle z rytmem fabryki. Współcześnie ślady te się zacierają, jednak nadal można trafić na osoby, które pamiętają czasy, w których stanowiła ona centrum lokalnego uniwersum. Ponadto charakteryzują się one specyficznym klimatem, wynikającym zarówno z kameralnej zabudowy, jak i wspólnego kontekstu funkcjonowania mieszkańców. Niestety, cechą, która również łączy większość tych osiedli, jest ich opłakany stan i niski standard lokali, które powstawały jednak dla kadry robotniczej grubo ponad 100 lat temu. Jeśli zatem większość modernizacji miała charakter oddolny, trudno się dziwić, że nie zapewniają one warunków, jakich oczekujemy w XXI wieku.

Prywaciarz to kupił razem z nami. Czynsz podniósł. Jak prosiaków nas kupił, żywcem. (…) Niedługo nas wywalą, bo tej kamienicy ma nie być, cały róg tu mają wywalić. (…) Ona jest do rozbiórki, bo tu będzie poszerzona droga. 20 lat oni się już tego zbierają. (…) Wcześniej miasto zarządzało, teraz prywaciarz. Robi, co chce. (…) My wszystko sami sobie robimy, my tu mieszkamy, tak samo sobie zrobiliśmy remont. Ale co z tego, jak mi przez rok czasu ściana zgniła? (…) I ani centralnego, ani nic, tylko tyle, że woda jest i kanalizacja. I to w tej części zrobiona jest kanalizacja, a tu ludzie mają na dziko mają porobione. Nawet po rurach widać, gdzie ludzie mają pociągnięte.

mieszkańcy

Odnoszę wrażenie, że znajdujemy się obecnie w swojego rodzaju momencie granicznym, kiedy te konstrukcje dramatycznie domagają się kompleksowej inwestycji, bo w innym razie zaczną znikać na naszych oczach. Faktycznie, już gdzieniegdzie można obserwować takie inicjatywy ze strony miasta, chociaż nie zawsze idą one w pożądanym kierunku.
Ciekawą sytuację mamy na Wróblewskiego – zakłady Allarta, zwane starymi Francuzami już nie istnieją, musiały oddać pola na dziejowej planszy osiedlu deweloperskiemu, a sypiące domki po drugiej stronie ulicy nadal stoją. Kiedy zapuściłam się w głąb osiedla po raz pierwszy, wiosną 2015 roku, znajdowało się ono w naprawdę opłakanym stanie. Gwoli ścisłości, domy robotnicze znajdują się pod numerami od 44 do 50, ale na przylegających ulicach Janiny, Braterskiej i Piasta znajdziemy grupkę rozrzuconych kamienic reprezentujących podobny stan.

Troszkę zmieniło, ale nie w tym kwadraciku. Bo ten kwadracik jest nadal tak jak był. Można sobie cykać dalej i tak będzie wyglądało jak kilka lat temu.

mieszkaniec

Już wtedy po zespole fabrycznym została zaledwie wieża ciśnień, powstawały już pierwsze budynki osiedla mieszkaniowego. W kolejnych latach zaczęłam dostrzegać pewne ruchy także po południowej stronie, które napełniły mnie nadzieją, że prywatna inwestycja pobudzi trochę okolice do życia. Niestety, w międzyczasie nowy właściciel zaczął burzyć ulokowaną po sąsiedzku elektrociepłownię EC-2, z zamiarem utworzenia tam kompleksu mieszkalno-usługowego.

Bo ci nowi ludzie, co tu mieszkają, można powiedzieć takie małolaty, zaczynają się tu wozić. Kiedyś tego nie było. Wróblewskiego, to wiadomo, jaka była dzielnica kiedyś.

mieszkaniec

I teraz gorzej tu jest. Niebezpiecznie się coś robi. Ta Żabka jest przecież cały czas okradana. To tak jak nie było tego wyremontowanego, to było świetnie tutaj, ja tu mieszkam od dziecka. A jak ta Żabka powstała, remonty, to jest tragedia po prostu. Masakra jest, alkohol, tego…

mieszkanka

Realizacja projektu była dobrą okazją do sprawdzenia zasięgu przemian. Obserwacje, rozmowy i wnioski z nich po raz kolejny były przygnębiające. Pierwsze, co na pewno przykuwa uwagę, to wyremontowane budynki w samym łuku ulicy, które wcześniej się autentycznie waliły. W jednym z nich ulokowana jest teraz Żabka, a za bramą małe założenie mieszkalne, kolejny sprawia wrażenie odnowionego fragmentarycznie (choć wizualizacje znalezione w internecie mogą sugerować, że to celowy zabieg) i mieści hostel (ale tego dowiedziałam się, pytając mieszkańców, bo próżno szukać jakiegokolwiek szyldu). Estetyka całej inwestycji jest co najmniej dyskusyjna, a pstrokacizna czy kolorowy żwirek stanowią tak krzykliwy kontrast dla zaniedbanego otoczenia, że w całości sprawia dość przygnębiające wrażenie. Efekt pogłębia zdewastowany teren elektrociepłowni, której rozbiórka została wstrzymana dużo za późno i teraz nie ma ani zabytkowej zabudowy, ani nowych mieszkań.

Co ja mogę pani powiedzieć o tym osiedlu. Patologia, kradną, włamują się, dopiero mieliśmy włamanie dwa dni temu, to jest taka dzielnica. (…) Nie jest za fajnie tutaj.

pracownica Żabki

Tu na przykład dwa tygodnie temu trzydziestu kiboli jakichś z Widzewa pobiło jednego faceta, tak że miał nogę złamaną, parę razy nóż wbity pod żebra, w plecy, nos złamany. Tutaj nie jest bezpieczna okolica. Ja się czuję bezpiecznie, bo ja tu mieszkam od urodzenia, większość mnie zna.

młodzi mieszkańcy, zapytani o bezpieczeństwo

Mieszkańcy roztaczają przede mną bardzo smutną wizję. Przede wszystkim nowe inwestycje nie poprawiły ich sytuacji, a jedynie przyczyniły się do pogorszenia bezpieczeństwa. Żabka stanowi magnes dla okolicznego szemranego towarzystwa, sprzedawczyni mówi mi o drugim włamaniu w ciągu miesiąca. Hostel również nawiedzają goście o różnej proweniencji. Pozostałe domy są w coraz gorszym stanie, niektóre kamienice zostały sprzedane prywatnym właścicielom razem z lokatorami, którzy, jak się można domyśleć, nie są z tego faktu zadowoleni. Nie usłyszałam w zasadzie ani jednego pozytywnego zdania. Przytulna okolica nie stanowi już przeciwwagi dla niskiego standardu, bo nowe sąsiedztwo odebrało poczucie bezpieczeństwa. Poprawa jest zatem pozorna i gdy po drugiej stronie ulicy lśni nowa deweloperka, robotnicze osiedle osuwa się w niebyt.

więcej zdjęć z tego miejsca