Przejdź do treści

Włókiennicza

„Włókienka”

Włókiennicza – najbardziej łódzka ze wszystkich ulic. Licząca jedyne 300 metrów, ale chyba też przez to skupiająca jak w soczewce wszelkiego rodzaju zjawiska społeczne, z jakim mierzyć musi się miasto i jego mieszkańcy. Jej zła reputacja wydaje się być na stałe sklejona ze złą sławą Łodzi jako „miasta meneli”. Zresztą to tutaj, kiedy podczas kręcenia filmu „Powidoki” Bogusław Linda obdarzył nas tym zaszczytnym mianem, szybko na ścianie kamienicy pojawił się treściwy komunikat „Linda wypierdalaj”.

– Czy jakby mogła, to by się pani wyprowadziła?
– Tak, koniecznie, nie chciałabym tu zostać. Łódź jest taka, a nie inna, ale tu już bym nie chciała mieszkać.

mieszkanka

Do niedawna na „Włókience” można było znaleźć wszystko: opuszczone kamienice z odpadającym tynkiem, podwórka z trzepakami i namalowanymi na murze bramkami, słynny balkon z kibolskimi trofeami i pilnującymi go młodocianymi dilerami narkotyków, zapadające się komórki na tyłach… Była też piękna willa Hilarego Majewskiego, jednego z najsłynniejszych łódzkich architektów, czy tablica upamiętniająca dawną nazwę, stanowiącą inspirację dla piosenki o kochankach z ulicy Kamiennej. Jednak na żywo miała ochotę i odwagę podziwiać je zaledwie garstka pasjonatów.

Ulica ma swoją sławę taką jaką ma, teraz ponoć ma być lepiej. (…) Na plus? To najłatwiej zauważyć na Wschodniej przy Włókienniczej – są takie plusy że… Handel kwitnie non stop. A miasto praktycznie nic nie robi z tym, moim zdaniem.

mieszkanka

Nie bez powodu zatem uliczka trafiła do programu rewitalizacji obszarowej jako projekt z numerem 1. Włodarze rysowali przed nami wizję kompletnej metamorfozy, która miała zdjąć z okolicy odium zagłębia patologii. Pomóc w tym miała odważna architektura – czynszowe kamienice, poza  generalnym remontem i przystosowaniem do współczesnych standardów miały zyskać szalone wręcz elewacje. Prezentowane projekty budziły od początku wiele kontrowersji, jednak spod pyłu wyłaniało się faktycznie zupełnie nowe oblicze ulicy.

Najładniejsza kamienica w mieście i obok najbrzydsza kamienica w mieście.

kierownik budowy

Włókienniczą odwiedzałam wielokrotnie, pierwszy raz fotografując ją w 2015 roku i wracając w kolejnych latach, by obserwować, jak zmienia się jej oblicze. Te sześć lat temu tętniła jeszcze życiem – w podwórkach kwitło życie sąsiedzkie, po wąskiej i mało ruchliwej jezdni biegały dzieciaki. Z każdą wizytą było coraz gorzej – kolejne kamienice i podwórka pustoszały, a ja raczej fotografowałam to, co mieszkańcy zostawili po sobie. Nieliczne napotkane osoby opowiadały o fatalnych warunkach bytowych i pragnieniu jak najszybszej ucieczki z zagrzybionych lokali.

To, co ja widzę z mojej perspektywy, to tu nie jest słodko. Jednych wyprowadzili, drugich wprowadzają. Limanka, Północna, Legionów, wszystko z powrotem tu wraca. Nic nie widzę różnicy.

mieszkanka

W końcu imponująca inwestycja ruszyła. Kiedy wchodzę na Włókienkę we wrześniu 2021 roku, wita mnie szereg nowych kamienic, ale też trwający w najlepsze remont. „Zwiedzanie” zaczynam od pieczołowicie restaurowanej przez konserwatorów willi Majewskiego. Zachwycają mnie wydobywane spod wielu warstw farby i tynku polichromie oraz sztukaterie. Wnętrza, przywracane do pierwotnego kształtu po wielu przeróbkach (wstawianie ścian działowych, podwieszanie sufitów) są trudne do poznania. Oprowadzający mnie przedstawiciel firmy mówi, że zniszczenia można oszacować na 50%. Nie wszystko da się uratować, wiele elementów architektonicznych, detalu trzeba będzie odtworzyć – na szczęście konserwatorzy dysponują materiałami, które na to pozwolą.

Utrudniają nam życie bardzo. W tygodniu mamy budowę, teraz, widzi pani, o, wszyscy zwiedzają. Jak małpy się czujemy.

mieszkanka

Ale rezydencja architekta miasta to projekt prestiżowy, perła w koronie, jeden budynek, którego remont będzie kosztował nawet kilkanaście milionów złotych. Tam będą biura, siedziby firm. A jak prezentuje się reszta? Kamienice należące do miasta odremontowane są w sposób, który doprowadza konserwatora do łez, jak powiedziano mi na budowie, ale przynajmniej spełniają cywilizowane normy. Lokale pod numerami 6, 8, 12 i 16, oddane kilka miesięcy temu, są nadal nieduże i mogą budzić zastrzeżenia – mieszkania są w amfiladzie, co zdecydowanie nie przystaje do współczesnych norm, a więcej światła do ciemnych oficyn w podwórkach-studniach nie wpuści najcudowniejsza nawet rewitalizacja.

Z tych pierwszych wskazań, które my mamy, to 90% przyjmuje lokale.

administratorka

Na pewno czynsz jest większy, ponieważ lokale zostały doposażone w ciepłą wodę z sieci i centralne ogrzewanie. Więc z automatu te opłaty poszły w górę, ale to w sumie wychodzi na to samo, bo jak ci ludzie musieli kupić opał, a teraz mają to w opłatach, tak?

administratorka

Ale nowi mieszkańcy chwalą sobie poprawę standardu mieszkań (szczególnie często pojawia się wątek centralnego ogrzewania, co jednak zasmuca, że to nadal jest coś wyjątkowego). W pierwszej kolejności trafiają do nich osoby przekwaterowywane m.in. z ulic Legionów, Mielczarskiego czy Ogrodowej, które nadal czekają w rewitalizacyjnej kolejce. Na razie lokatorów jest niewielu, ale w niektórych podwórkach (które nadal świetnie spełniają swoją więziotwórczą rolę) czuć już „domową” atmosferę. Administratorki na bieżąco kontrolują stan nieruchomości i zgłaszają ewentualne niedoróbki.

Ci ludzie żyją ze sobą. Te podwórza są zaadoptowane jako taka przestrzeń wspólna. Chodzą, gromadzą się, rozmawiają między sobą i się tam integrują.

administratorka

W jednej z nowo oddanych kamienic nową siedzibę znalazło też przedszkole, które bardzo sobie chwali lokalizację, w szczególności zamknięte podwórko z placem zabaw, z którego swobodnie mogą korzystać dzieciaki, ale także znaczące zwiększenie metrażu i poprawę standardu na każdym polu (chociaż zabytkowy status sprawia, że nie można nawet wbić gwoździa bez zgody konserwatora). Funkcjonowanie placówki jest na razie utrudnione przez trwające remonty, a w pierwszych dniach rodzice wparowujący na plac budowy z dziećmi budziły zdziwienie, ale sytuacja się normuje, załoga przyzwyczaja się do nowych wnętrz.

Ludzie bardzo przy tych wysiedleniach nastawieni są na bloki, każdy by chciał bloki. Ale nie znają standardów w tych budynkach po rewitalizacji.

administratorka

Gorzej jest z budynkami prywatnymi lub takimi, które do zasobu gminnego trafiły już po rozpoczęciu programu (jak ta pod nr 10). Stanowią one okropne szczerby w błyszczącym (dosłownie) postmodernistycznym garniturze ulicy. Kamienica ze sławetnym balkonem zamknięta jest na głucho i nie udało mi się dowiedzieć, jaki będzie jej dalszy los.

Byliśmy [w programie rewitalizacyjnym]! Tylko pani Zdanowska powiedziała, że potrzebuje pieniądze i nie będzie nam robiła. I wyciągła nas z tej rewitalizacji. Bo w 2012 roku już mieliśmy się przeprowadzać. Niestety, ale nie. I tak nas ciągną do tej pory. (…) Nic nie wiemy teraz.

mieszkanka (pisownia oryginalna)

Od strony ul. Jaracza powstaje piękny pasaż Majewskiego, przegniłe komórki zostały wyburzone – nie będą już potrzebne, jako że służyły w dużej mierze do przechowywania węgla. Już widać pierwsze nasadzenia (a w planach zieleni jest naprawdę sporo), jest nowoczesny plac zabaw, ale, znowu, obraz psuje wielka, opuszczona kamienica wsparta podporami i odgrodzona płotem. Kolorowe murale mogły ratować sytuację pośród ogólnej nędzy, ale teraz jeszcze bardziej uwypuklają fragmentaryczność całego procesu.

Funkcjonowanie jest jeszcze mocno utrudnione, rozkopana ulica podczas deszczu zamienia się w błotnistą rzekę, pod oknami stale hałasują ciężkie pojazdy, unosi się pył od trwających wyburzeń. To jeden z powodów, dla których mieszkańcy odmawiają przesiedlenia tutaj. Pytanie też, czy ta wielka inwestycja pozwoli zerwać ze złą sławą – póki co problem handlu narkotykami pozostaje nierozwiązany. Ekipy budowlane miały duży problem z tym towarzystwem. Pomogły trochę interwencje policji i zamontowanie monitoringu, ale mieszkańcy zwracają uwagę, że przeniosło się ono jedynie kawałek dalej. Sama byłam świadkiem intensywnej wymiany towarowo-handlowej niczym z serialu „The Wire”.

Na dniach Łodzi tu była kupa ludzi. (… ) Ale że łodzianie mają wiedzę, że tu jest taki zabytkowy budynek, że tu przyjechali!

kierownik budowy

Trzeba jednak przyznać, że przebudowa Włókienniczej wzbudza zainteresowanie, nie tylko w internecie. W weekend, kiedy opada nieco kurz i cichnie huk koparko-ładowarek, ulicą przechadzają się spore grupki łodzian i przyjezdnych, ciekawych kariatyd ze szpiczastymi piersiami i fasad obłożonych lustrzaną blachą. Czas pokaże, czy na ulicę wróci życie, a architektoniczny eksperyment będzie stanowił magnes na turystów.

więcej zdjęć z tego miejsca