Przejdź do treści

Wschodnia

witryny sklepowe

Wschodnia jest kolejną ze śródmiejskich ulic cieszących się, delikatnie mówiąc, nie najlepszą sławą. Smuci to tym bardziej, że może ona poszczycić się barwną, choć bolesną historią. Do jej najciekawszych wątków wcale nie należą epizod z Piłsudskim prowadzącym tajną drukarnię czy ten z Reymontem, który mieszkał tam w trakcie pisania „Ziemi Obiecanej”, lecz żydowskie dziedzictwo. Przed wojną stanowiła one centrum rzemieślniczo-handlowe – zarówno frontowe części kamienic, jak i oficyny mieściły sklepiki, składy, fabryczki, szwalnie, przędzalnie, ale też domy modlitewne, których na niespełna kilometrowej uliczce mieściło się aż 20. A potem wydarzyła się katastrofa i już nic nie było takie jak dawniej.

Tu jest istny bałagan. No muszą się przemęczyć klienci. Psioczą, ale się przemęczają.

pracownica pralni

Kiepsko, klientów brak. Kamienice puste. Tu było kupę ludzi kiedyś, a na tą rewitalizację wszystkich wyprowadzili. Nowych nie wprowadzili jeszcze i ta ulica usiadła. (…) W tej chwili to jest takie więcej hobby. Na emeryturze, wie pani, żeby w domu z kobitą się nie kłócić.

zegarmistrz

Jednak czuję podskórnie, że ta handlowa przeszłość Wschodniej przebijała na powierzchnię aż do czasów współczesnych. Na całej długości partery kamienic wypełnione były sklepami i punktami usługowymi, co budowało wrażenie, że ulica tętni życiem, mimo strasznego zaniedbania tkanki architektonicznej. Jednak z czasem zaczęły one podupadać i zamykać swoje podwoje, zarówno dla mieszkańców, jak i flanerów takich jak ja, którzy chcieli poczuć klimat minionych lat budowany przez retro witryny i lokale o niezmodernizowanych jeszcze wnętrzach oraz coraz rzadziej spotykanym asortymencie.

Dużo robotników, rzemieślnicy byli. Sami się powyprowadzali, bo ulica umarła.

pracownik budowy

Mogłam obserwować to odchodzenie w niepamięć, odwiedzając ulicę wielokrotnie w latach 2015-2017. Już wtedy wiele zakładów się poddało, inne informowały o wyprzedaży i likwidacji, ale czułam jeszcze tlące się życie, znajdujące wyraz w barwnych wystawkach warzywniaka, typopolowym szyldach lumpeksów czy czarujących metaloplastycznych bramach. Wiedziałam jednak, że to już ostatnie podrygi, ulica szykuje się na wielką operację pod tytułem „rewitalizacja”. Edwin Dekker, zakochany w Łodzi holenderski architekt (którego Wschodnia oczarowała do tego stopnia, że kupił mieszkanie w jednej z kamienic) w 2018 roku naliczył kilkadziesiąt nieczynnych witryn.

Nie chcę nawet komentować tego wszystkiego. (…) Jak się nie podoba, to trzeba zmienić rejon, nie? Z czym tu walczyć?

właściciel sklepu

To jest porażka, ale co mam zrobić, komu ja to sprzedam? Ja to muszę wyprzedać, przecież ja nie mam takiej dużej komórki, żeby to w komórkę zapakować i sobie odpoczywać.

właściciel drogerii

Nie obiecywałam sobie zatem zbyt wiele, składając tam wizytę we wrześniu 2021 roku, tym bardziej, że wiedziałam, że trwają intensywne prace remontowe. Można powiedzieć, że zastałam Wschodnią w specyficznym okresie przejściowym. Ogromna część lokali faktycznie zamknięta była na głucho lub zabita płytami paździerzowymi, ale część walczyła, a, ku mojemu zaskoczeniu, otwierały się także nowe. Z kolei w odremontowanych już budynkach nie zauważyłam żadnej nowej działalności – odświeżone witryny czekają najwyraźniej dopiero na najemców. Część lokali została po prostu zlikwidowana, a w ich miejsce pojawią się mieszkania.

Bo ja tu jestem od 73 roku, a urodziłem się na Rewolucji, trzysta metrów stąd. A przede mną był mój ojciec. I też ten zakład prowadził. (…) Tu przychodzą ludzie, z zagranicy przyjeżdżają „O jezu, to pan jeszcze żyje?!”.

zegarmistrz

Do tej drugiej grupy należały, rzecz jasna, lumpeksy i sklep alkoholowy, ale też zegarmistrz, zbliżający się do 50-letniego jubileuszu funkcjonowania czy drogeria. Nie ukrywam, że ich właściciele byli pełni rozgoryczenia i żalu na los jaki ich spotkał, a przede wszystkim zupełny brak wsparcia ze strony miasta na czas remontu, który w oczywisty sposób utrudnił im działalność, spotęgowany jeszcze przez pandemię. Wskazywali, że biznes prowadzą już bardziej z przymusu lub traktują go jako hobby pozwalające dorobić do emerytury.

Ja jestem zadowolona. Jest mało ludzi, ale ja mam cały czas nadzieję, że się zasiedlą te kamienice, te zrewitalizowane. (…) Ja tu mieszkam i też chciałam, żeby było blisko mnie. Podoba mi się, że się zmieniło i też poszłam tym tripem, żeby rozkręcić troszkę to miejsce. (…) Mamy wszyscy nadzieję, że jak już otworzą tamten kawałek i jak zrobią Włókienniczą, to się zacznie.(…) Jakby dałam sobie ten rok, żeby się rozkręciło, a potem, mam nadzieję, na nowych mieszkańców w kamienicach wyremontowanych.

właścicielka sklepu z odzieżą

Wśród nowych „lokatorów” dostrzegłam minimalistyczny szyld sklepu z przyprawami i artykułami bliskowschodnimi, stylizowaną na PRL witrynę warzywniaka, czy sklep boho z odzieżą i rękodziełem, którego właścicielka właśnie wystartowała, otwierając działalność w ramach miejskiego programu aktywizacji i miała w sobie tyle energii i pozytywnego podejścia, że uwierzyłam, że patrzę nie na koniec, a nowy początek.

więcej zdjęć z tego miejsca